Od czwartej jestem na nogach, bo choróbsko spać nie daje. Jestem już po śniadanku i porcji leków przeciwbólowych, więc kolejny dzień zaliczam do tych, przechodzących małymi krokami do historii.
Nie było mnie tutaj już parę długich dni, a to za sprawą okropnego przeziębienia jakie mnie dopadło. Nie mogłam na niczym się skoncentrować, otaczały mnie wyłącznie stosy chusteczek higienicznych. A wszystko zaczęło się od wizyty u dentysty, u którego zmarzłam jak cholerka przy włączonej klimatyzacji. Nawet nie miałam jak się odezwać, że mi zimno, bo przecież gębę miałam rozdziabioną na całą szerokość przez dłuższy czas.
Kiedy już w niedzielę wydawało się, że jest całkiem dobrze, w nocy choroba rozhuśtała się na dobre. Przekonałam się na samej sobie, jak wielkie potrafią urosnąć migdały i jakie problemy mogą zrobić ze zwykłego przełykania wody, o jedzeniu nie wspominając. Angina na całego. Wyglądam jakbym miała świnkę, bo lewa strona szyi zrównała się z całą szczęką. Ból głowy, do którego jestem od lat przyzwyczajona za sprawą mojej nietypowej ostrej migreny, stał się tak fatalny, że odnoszę wrażenie, jakby mój mózg ważył tonę, do tego ktoś przyłożył mi pałą w kark. Do tego wszystkiego dołączamy cholernie bolące zapalenie uszu i jest powód do narzekania na wszystko. Cały poniedziałek przeleżałam w łóżku, nawet nie udało mi się wstać, żeby ugotować obiad. Skończyło się na wieczornej wizycie u lekarza i mocnym antybiotyku.
Mam nadzieję, że teraz zacznie mi się poprawiać, w przeciwnym razie oszaleję, a w raz ze mną wszyscy domownicy.
Ponarzekałam trochę, teraz mogę przejść do prezentacji dzieła, które powstało już jakiś czas temu, dokładniej mówiąc jeszcze przez odnowieniem mojego starego chlebaka KLIK, jednak z pewnych przyczyn nie było wcześniej pokazywane światu.
Z wizyty w Polsce przywiozłam sobie trochę różnych drewienek do zdeQpnięcia :) więc co nieco też powstać z nich musi. Na pierwszy, że tak powiem rzut poszła herbaciarka, która z herbatą wspólnego ma niewiele. Nie dość, że na wieczku przeciwnik zostaje absolutnie zmylony za sprawą papieru ryżowego w temacie czekoladowym, to po otwarciu znajduje coś, czego raczej się nie spodziewa.
Skrzyneczka pomalowana jest farbą akrylową w kolorze czekoladowego brązu, żeby i odcień pasował do tematu zastosowanej grafiki. Wieczko beżowe lekko nakrapiane i przetarte, wewnątrz ozdobione małą szydełkową serwetką umocowaną na pomalowanej, papierowej podkładce żywca. Całość oczywiście zabezpieczona lakierem w sprayu.
Mam nadzieję, że taka propozycja anty herbaciarki przypadnie Wam do gustu i będzie dla Was interesującym źródłem twórczych inspiracji.
Tymczasem ja zmykam co nieco podziałać w domku, bo głowa chwilowo przestała mnie boleć i jest nadzieja na wykonanie choć małego ułamka domowych obowiązków, które w ostatnim czasie zeszły na ostatni plan.